czwartek, 24 stycznia 2013

Kosz Mojżesza

Zuzia dostała kosz w prezencie gwiazdkowym od babkodziadków. Ujawnił się on w naszym domu dopiero po tym, jak wróciliśmy ze szpitala i, prawdę mówiąc, uratował nam tyłki.
Zuzia była po urodzeniu tak mała (2560 g) że w łóżeczku zapewne zginęłaby między kołdrą a prześcieradłem. W koszyku natomiast czuje się całkiem nieźle. Oczywiście to nie to co łóżko rodziców i wtulenie w mamę lub tatę, ale tragedii nie ma.
Koszyk jest w kolorze beżowo-kawo-mlekowym, ma ładną budkę, która niestety czasami opada, ale zwykle dobrze chroni Zuziooczka przed ostrym światłem lampy. Jest też przesłodka kołderka i miękki materacyk.
Jako rzecznik mojej córki muszę przyznać, że jest to prezent trafiony w dziesiątkę. Łóżeczko stoi i się kurzy, a kosz święci tryumfy. Ciekawe tylko na jak długo wystarczy nam ten wynalazek, bo Zuź nam tyje ponad 300 gram tygodniowo, więc pewnie wagowo szybko dogoni hipopotama. No nic, poczekamy, zobaczymy ;)

3 komentarze:

  1. Piekny prezencik dostala Wasza corcia :) i co najwazniejsze sluuzy jej :) A lozeczko jeszcze sie doczeka jej szalenstw i brykania w nim :) Pozdrawiam Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio na probe ja polozylismy do lozeczka, ale ryk byl natychmiastowy ;) zobaczymy jak to bedzie ;)

      Usuń
    2. haha :) Wszystko przed Wami :)Z mojego doswiadczenia wiem,ze czym szybciej tym lepiej ja przyzwyczajac do lozeczka. A wiec Powodzenia :)

      Usuń